Prace ręczne są moją pasją na nowo. Zawsze lubilam cos tworzyc: malowac, rysować, kleic, wycinać. Tylko nie szyć. Jakos szycie nie jest moją dobrą stroną.
Dlatego wybrałam zawód charakteryzator - wizażysta. Malowałam ludzi, mam nadzieje ze jeszcze do tego wrocę.
Arteterapia jest super terapią. Terapia poprzez sztukę - bo czlowiek sie skupia na tym co tu i teraz. Po przeszczepie poprosilam rodzicow, zeby mi naprzynosili moich gadżetow, kredek, flamastrow, brystolu - no dzidzia normalnie... dwa pudełka skarbow, z ktorych mozna zrobic... np: WALENTYNKI
nadszedl ten dzien. Swieto zakochanych, ale dla mnie nie tylko zakochanych, swieto zyczliwosci, usmiechu. Majac wszelkiego rodzaju materiały stwierdziłam, ze porobie kartki walentynkowe dla osob z najbliższego otoczenia. Dla pielegniarek, lekarzy, niektorych chorych..
Tej nocy nie zmrużylam oka, ani na chwile. Wycinałam, kleiłam.. az zegar pokazał 7 rano i pani pielegniarka "nakryla mnie" wsród kartkowego i serduszkowego potopu. Nie widziałam na jej twarzy zrozumienia, gdy spojrzała na to wszystko. Potrafię zaskoczyc starych wyjadaczy.. jestem dziwna, zamiast ogladac telewizję, trudne sprawy, jak wiele osob w szpitalu, robię cos dla innych. Cos bardzo lokalnego, ale wiele osob bardzo sie ucieszyło z kartek. Robili dla mnie dużo przez ostatnie miesiące. Pora zaczac dziekowac, ale tak zupełnie od serca.
Poniżej moj pierdzielnik kartkowy w dniu 14.02 o jakiejś 8 rano.
Źródło, archiwum wlasne
Źródło, archiwum wlasne


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz