24.01.2024 roku minęło 5 lat od przeszczepu. 7 od udaru. Prawdziwy jubileusz! Mam 5 lat :-)
Jednegoserca
piątek, 1 marca 2024
sobota, 17 lipca 2021
17.07.2021
Dawno mnie tu nie było.
Zaczęłam życ, zaczęła się moja nowa droga życiowa. Gdyby nie to wszystko moj talent malaraki bylby pewnie dalej w powijakach. Przed przeszczepem miałam inne marzenia, a po tym calym zawirowaniu zdrowotnym mam juz nowe cele w życiu. Dziwnie to życie się układa, że człowiek prostą ścieżką nie może dojść do czegoś, co w szkole podstawowej było jasne. Talent malarski. Zdolności artystyczne. Odlożyłam pasję na kilkadziesiąt lat (ale to brzmi) ale to prawda, aby z nowym życiem ją odnaleźć. Czasem zamykane są nam pewne drzwi, doslownie przed nosem. Wyobrażamy sobie koniec swiata. A jednak własnie to moze być nowy początek. I tak jest u mnie. Trochę zapomniałam o pisaniu tego bloga, czasem myślę, że i tak nikt tego nie czyta. Ale tak naprawdę piszę go dla samej siebie. Wyrzucenie myśli oczyszcza.
Znow niestety bede miała hospitalizację, minelo juz 2.5 roku od przeszczepu. Wolalabym juz skupiac się na tej bardziej normalnej czesci mojego życia. A tu pewnie nastepny post bedzie opisem odwiedzin na odziale neurologii i oby to byl pozytywny post.
wtorek, 14 kwietnia 2020
Życie w ciągłym strachu - koronawirus
Minęła choroba, minęło najgorsze, minął statystycznie najgorszy rok dla człowieka po przeszczepie. Miało być tak fajnie. Miały być wakacje nad jeziorem, wycieczki zagraniczne i pelen relax.
Maj, najcudowniejszy miesiąc w roku chcialam spędzić nad jeziorem. Lowic ryby i plywać łódką..
A tu koronawirus sparaliżował caly świat..przerwał wszystko wszystkim..
Żyję w strachu. Znów. Mozna powiedzieć, ze to dopiero początek..
Przeszlam przez atak paniki aż do przesadnego spokoju..
Izoluję się. Staram się chronić wszelkimi sposobami. Swięta spędzę w samotności, w strachu o siebie i o innych...
ludzie mnie pytaja kiedy to sie skonczy.. tak jak oni nie mam pojecia..
piątek, 24 stycznia 2020
Dziś mija rok. 24. 01.2020
Początek - bardzo kiepski. W styczniu na pilnej liscie do przeszczepu serca czekając w szpitalu. Pogarszający się stan zdrowia z dnia na dzień. Z chwili na chwilę. Nagle okazuje się, że zbiera się rownież konsylium hepatologów, bo wysiada mi również wątroba. Taka wiadomość ścinająca z nóg. Co zadecydują? Najpierw zdecydowali, że NIE muszę mieć podwójnego. Na drugi dzień jednak przyjechali do mnie do Anina, aby mnie zbadac. Po konsultacjach z kardiologami podjęli decyzję.
Podwójny przeszczep serca razem z wątrobą.
Tych przeżyć wewnętrznych nie da się tak łatwo opisać. Człowieczek taki mały w tej całej machinie, zdaje się na wiedzę doktorów i profesorów. Od momentu wpisania na listę do podwójnego przeszczepu do operacji mijają 2 tygodnie. 23.01.19roku o godzinie 23.50 przychodzi do mnie doktor dyżurny poinformować:
"Pani Adrianno jest dla pani serce i wątroba".
Te odczucia i wewnętrzne dylematy pozostaną już ze mną na zawsze.
Czas 14 dni spędzonych na popie po przeszczepie należy do najgorszych w moim życiu. Przede wszystkim unieruchomione ciało słabnie. Podniesienie szklanki do ust to jakiś wyczyn ponad moje możliwości. Gdyby nie styropianowe kubki to bym nie dała rady. Każdy po przeszczepie ma swoje do przejścia. Inne problemy, inne komplikacje. Jedni mają łatwiej, inni trudniej. Ja nie miałam większych komplikacji mimo tak rozleglych operacji. Ale jakieś tam jednak były. Wtedy dla mnie bardzo stresujące. Ogólnie rzecz biorąc nie jest łatwo znieść fizyczną słabość ze sprawną głową. Później na nowo uczę się chodzić. Wózek, chodzik, upadki, wzloty, rehabilitacja ruchowa i w kwietniu po 4.5 miesiacach spędzonych ciurkiem w szpitalu wychodzę o własnych nogach, jeszcze mocno chwiejnych z braku mięśni, ale wiosna mnie wita swoja soczystością i pięknem. Od tamtej pory żyję pełnią sił, chwytam każdy dzień. Oddałam się całkowicie mojej pasji - malarstwu. Nie skupiam się na małych problemikach zdrowotnych, ktore tam zawsze towarzyszą nam przeszczepkom. Globalnie wszystko dziala i oby tak dalej.
Życzę Wszystkim dużo sił wewnętrznych, żeby wszystkie burze, przez które przechodzicie zakonczyły się w końcu pieknym słońcem. Nie można się poddawać. Trzeba walczyć do końca. Zwycięzcami zostają ci, ktorzy walczą.
Więcej przeżyć z mojego życia w innych postach. A poniżej ślady mojego malowania.
Akryl na płótnie, akwarela, suche pastele, tusz.
niedziela, 13 października 2019
Nie wszystko da się przewidzieć
poniedziałek, 7 października 2019
Leki immunosupresyjne - teraz od nich zależy moje życie
C-O-D-Z-I-E-N-N-I-E!!! Już do końca życia.
o ktorych nie pamiętam lub ktorych jeszcze nie doświadczyłam.
piątek, 4 października 2019
Zmiana perspektywy patrzenia na świat
piątek, 27 września 2019
To są nie moje organy..
Uzupelnienie z dnia 07.10.19
Rozmawiałam z kolegą, który również jest po przeszczepie. Ponieważ on czyta tego bloga, podzielił się swoimi odczuciami apropos tematu dzielenia się z rodziną dawcy informacjami o stanie zdrowia biorcy. Słusznie powiedział, ze jest innego zdania niż ja. Nie musiał mnie jakoś straszliwie przekonywać, tylko uzmysłowił, że nie wszyscy biorcy jednak przeżywają, nie u wszystkich organy podejmują pracę. Co wtedy? Rodzina dawcy będzie czekać na dobre wieści a ich nie będzie. I podwójnie to przeżyją. Jakoś wzięłam pod uwagę tylko udane przypadki. Ale jest różnie.. niestety.. także przyznaję Ci rację Karol, najlepiej jak zostanie tak jak jest teraz.
Cieszę się jak ludzie dzielą się swoimi odczuciami związanymi z czytaniem tego bloga. Zawsze można podjąć konstruktywną dyskusję.
wtorek, 24 września 2019
Umysł kontra ciało
Słyszałam słowa, które wywołały u mnie panikę. Że mogę zostać niedoteniona. Usłyszane słowa: saturacja spada, przyniosły przerażenie, że będę niedotleniona, a wiadomo co może iść za niedotlenieniem.. ogarnęła mnie panika w głowie.. serce zaczęło walić niemiłosiernie, puls 120 i kolejne kłopoty przeszczepionego serca. Następne kilka godzin oddychania tlenem przez specjalną maskę z workiem. Uspokajanie samej siebie, wmawianie, że nic się nie dzieje. Jedno niefortunnie wypowiedziane zdanie przy pacjencie..
wtorek, 27 sierpnia 2019
Załamanie chorobą - z cyklu wspomnienia
Nie były to rzeczy materialne. Nie były zrobione z betonu, cegły czy tynku. Tylko z moich pragnień, z moich oczekiwań, z moich marzeń. Niematerialne, a gruz przyciska do samej ziemii..chyba juz sie nie podniosę. Reakcja organizmu - to płacz, depresja, smutek, złość, smutek, płacz.. i tak w kółko.
Ciagle zmieniajaca sie rzeczywistość:
- szpital - żywy organizm
- cały czas to samo - a codziennie co innego
- czy rzeka jest cały czaa tą samą rzeką??
Ma tą samą nazwę, ale woda ciągle inna w niej płynie. Tak samo szpital. Te same czynności wykonują różni ludzie na dyżurach.. te same ściany ale ciagle inni pacjenci.. ten sam personel, ale w innych konfiguracjach.. ciagle nowi chorzy na serce, ale każdy z innej przyczyny, każdy z inną diagnozą. Każdy ważny, wiele cieżkich przypadków, każdy do innego rozwiązania. Uczę się.
Uczę się tu przebywać.
Do czego można to przyrównac?
Do szkoly.. do kolonii.. panują tu pewne zasady i czy mi się to podoba czy nie, muszę się dostosować. Poranne budzenie.. po co wstawac o 6tej rano tylko dlatego, że muszą ci zmierzyc ciśnienie. Koniecznie o 6tej. Personel też musi tańczyc jak im zagrają. Czyja to wina. Systemu..
Fot. Archiwum własne. Widok z mojego łóżka. Dwa miesiące z takim widokiem. Potem dwa i poł w oknach na przeciwko.
niedziela, 25 sierpnia 2019
Niepełnosprawność - jak to w Polsce bywa
Minęło 5 lat
24.01.2024 roku minęło 5 lat od przeszczepu. 7 od udaru. Prawdziwy jubileusz! Mam 5 lat :-)
-
Osoby, których to nie spotkało pewnie nigdy nie dowiedzą się jak to jest.. Jak to jest: słyszeć, być świadomym, a jednocześnie nie móc ...
-
Wszystko co zbudowalam właśnie się zawaliło. Ściana, sufit.. Wszystkie gruzy, pozostałości leżą teraz na mnie. Jestem przygnieciona. To pr...










